Dziwne rzeczy dzieją się ostatnio na świecie, w tym również w tzw. Unii Europejskiej. Jakaś pani komisarz, nie znająca pewnie słowa po Polsku i rezydująca sobie na terenie obcego państwa - w Belgii, daje szlaban na reorganizację polskich stoczni. Polski minister, z rządu dotąd pełzającego przed takimi jak owa komisarz, próbuje z nią polemizować. Okazuje się następnie, że stoczniowcy, dotąd klnący na Brukselę i na takich jak pani komisarz, twierdzą, że polski minister obraził panią komisarz i udają się w delegację do obcego państwa, do Belgii, by rezydującą w nim obcą nam panią komisarz, przepraszać za zachowanie polskiego ministra. Paranoja jakaś... Wybitny specjalista od dramatu, Sławomir Mrożek nie wymyśliłby niczego lepszego...
Ale to nie koniec... Bo jest jeszcze kryzys w "świecie finansów"... Również w Unii ma on swoje reperkusje. Ot, np. Komisja Europejska wystąpiła z prośbą do amerykańskiego Kongresu, by zechciał przyjąć plan "ratowania" banków. Okazuje się, że podczas kryzysów, Stany Zjednoczone, a dokładniej ich rząd, choć na codzień przez niektóre państwa Unii znienawidzony, jest niezbędny do tego, by Unia, a dokładniej, działające na jej terenie banki, mogły dalej istnieć. A kto wie, może i Unia też...
Nas kryzys ma podobno nie dotknąć, ale - jak podała właśnie "Rzeczpospolita" - istnieje niebezpieczeństwo, że w przyszłości Polska może dostać znacznie mniej pieniędzy z unijnej kasy, niż pierwotnie było to planowane. Dlatego ponoć, że Niemcy się zaczynają skarżyć, że płacą zbyt wiele na Unię i powoli zaczynają przebąkiwać o zmniejszeniu składki. Niemcy w ogóle zachowują sie ostatnio trochę dziwnie. Tamtejszy minister skarbu skrytykował rządy tych krajów, które dopompowały prywatne banki z pieniędzy podatników. Jak podają media, minister miał powiedzieć, że bankierzy powinni poczuć, że jeśli źle prowadzą swoje biznesy to mogą zbankrutować. No proszę, nareszcie jakiś głos rozsądku i to z socjaldemokratyczno-chadeckich Niemiec...
Jak się to całe "światowe dzianie" potoczy, trudno przewidzieć. Póki co, w Austrii w ostatnich wyborach bardzo dobrze wypadła prawica, nie wiedzieć czemu zwana przez przestraszony, zlewaczony establishment "populistyczną". Zresztą, cóż to za epitet... Niech będzie sobie nawet populistyczna, byleby prawica. Eurokratom chyba znów grozi rozstrój nerwowy, może nawet większy, niż wówczas, gdy do rządu Austrii wszedł Haider. Kto wie, czy niedawna rezygnacja ze swojego stanowiska komisarza UE ds. handlu, nie świadczy o tym, że niektórym w Eurokołchozie już puszczają nerwy.
Paweł Sztąberek http://www.kapitalizm.republika.pl/
6 października 2008
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Mógł to być 1992? rok.
Odnośnie do przekrętu na amerykańską no i pewnie niebawem europejską skalę, wskazanego w tekście – pokrywanie bankowych strat przez podatkowe mięso..
Mógł to być 1992? rok. Pewien szef państwowej (mojego wzrostu i podwójnej wagi na raz wypijał tyle ile ja na rok) firmy budowlanej w Piotrkowie ogłasza upadłość firmy, którą kieruje. W konsekwencji stosownych procedur wchodzi wysoka komisja spisywać majątek. Komisja nie widzi, że za płotem, płotem z siatki, stoi cały zestaw – wszystkie samochody maszyny zdatne do użytku. Nie muszę chyba informować, że właścicielem nowej prywatnej firmy, w której pracował wyprowadzony sprzęt, był były dyrektor, byłej firmy. Chłopa już nie ma firmy też. To o takich piszę „wyrodne dzieci III RP” jest ich jeszcze sporo... Są byli pracownicy wycieńczeni do cna. Pracowali zawsze na czarno i po 12, 15 godzin.
Do meritum. Telewizyjno, medialne mięso podatkowe i wyborcze jeszcze długo będzie żyło w nieświadomości. A opróżniacze rondla sami nie odejdą to proste. No cóż porobiły nam się hybrydy niewolniczo-pańskie... My robimy swoje... jak śpiewał poeta.
witold k