„Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców.” To słowa wypowiadane przez każdego radnego podczas pierwszej sesji rady miasta. Niezłożenie ślubowania w cytowanym brzmieniu jest równoznaczne z utratą wyborczego mandatu. W praktyce każdy radny uroczyście ślubuje, nie zawsze pamiętając, jaki obowiązek złożone ślubowanie niesie.
Po kilku miesiącach od tego wydarzenia przychodzi pora na złożenie pierwszego oświadczenia majątkowego. W sprawie tej panuje mylny pogląd, jakoby dokument ten służyć miał wyłącznie zaspokojeniu ciekawości wyborców czy organów podatkowych. Tak naprawdę oświadczenie majątkowe jest formą kontroli działalności zawodowej radnego, sposobem na sprawdzenie, czy radny ów przestrzega obowiązującego w tym zakresie prawa. Tak więc błąd w oświadczeniu majątkowym może oznaczać łamanie zapisów Ustawy samorządowej, co niesie za sobą określone skutki.
Osobiście wyrażę pogląd, że początkowo przewodniczący rady nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie przypuszczał, że piastowanie funkcji prezesa klubu sportowego może go tak sporo kosztować. Myślę, że niewielu jest radnych świadomych konieczności rezygnacji ze wszelkich stanowisk kolidujących z wypełnianiem swego mandatu. Pasja sportowa, lata stosowania przez innych podobnych praktyk, a także rutyna spowodowały potknięcie na drodze samorządowej kariery. Do tego momentu jestem w stanie Marianowi Błaszczyńskiemu współczuć, bo przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem i popełnia błędy.
Moje współczucie zostało wystawione na poważną próbę od chwili, kiedy Pan Przewodniczący, miast przyznać się do błędu, zaczął działać w sposób, łagodnie rzecz ujmując, dziwny.
Najpierw minął się z prawdą, oświadczając publicznie, że klub, któremu szefował, nie był wpisany do rejestru działalności gospodarczej (kwiecień 2007, sesja rady). Później miała miejsce dziwna konferencja prasowa, w której „spontanicznie” wzięli udział nasi rządzący radni. Jeszcze później pojawiła się seria donosów na jedną posłankę i wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego.
Mimo upływającego czasu, do dzisiaj ze strony głównego zainteresowanego ani kogokolwiek z jego grona nie padł żaden argument odnoszący się w sposób rzeczowy do opisywanej sprawy. Przeciwnie. Pan Przewodniczący w licznych swoich wypowiedziach daje wyraz swemu rozżaleniu i rozgoryczeniu, czuje się pokrzywdzony i niedoceniony. Bo oto kosztem własnego czasu i zdrowia zadbał jak nikt dotąd o dobro sportowego klubu, wydźwignął do poziomu przekraczającego najśmielsze oczekiwania piotrkowian, a za to wszystko źli ludzie rzucają mu kłody pod nogi. Gdyby nie wrogowie, nieobiektywne media, stronnicza prokuratura, a najbardziej jedna posłanka - wszystko szłoby tak dobrze, jak dawniej. Komu to przeszkadzało?
Zasługi przewodniczącego dla piotrkowskiego sportu są bezsporne, jednak przepisy artykułu 24 e i 24 f Ustawy samorządowej jednoznacznie zabraniają kręcić się radnym przy samorządowych pieniądzach. O ile dawniejsza sprawa radnego Załogi mogła być dyskusyjna (najem samorządowego lokalu po urzędowej cenie), o tyle sprawa przewodniczącego Błaszczyńskiego, to zupełnie inna kategoria i nie drobny błąd w oświadczeniu majątkowym stanowi w niej podstawowy problemem.
Duży klub sportowy w Piotrkowie to prawie dwa miliony rocznego budżetu, kilkusettysięczne „datki” od sponsorów, wizyty, biznesowe spotkania. Nie można też wykluczyć, że dzisiejszy darczyńca jutro będzie klientem władz samorządowych, starając się o wydanie urzędowych dokumentów mających konkretną dla niego materialną wartość.
fragment felietonu Tomasza Stachaczyka
za: http://www.epiotrkow.pl/
całość w 26 nr TT http://www.tydzien.trybunalski.om.pl/
także: http://kowalczyk.info.pl/articles.php?id=160
http://kowalczyk.info.pl/articles.php?id=214
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz